Począwszy od latania na żaglu, a skończywszy na ściganiu się w zawodach speed jest urządzeniem bardzo przydatnym. Jeśli już go mamy, to powinien być wykorzystywany zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Poniżej trzy podstawowe rady, jak z niego korzystać.
1. Zawsze startujemy z podpiętym speedem. Nawet gdy jest to wieczorny zlot.
2. Musimy mieć możliwość swobodnego korzystania z przyspieszacza, bez odrywania rąk od sterówek. Są dwa rozwiązania pozwalające na takie latanie. W przypadku jeśli mamy podnóżek to możemy zastosować speed drabinkowy przyciągany gumą do podnóżka. Druga belka powinna dawać 100% zaciągnięcia, pierwszą ustawiamy sobie tak, aby móc przy pełnym wyciśnięciu bezpiecznie robić przeskoki. Latając z innymi pilotami oceniam przyrost prędkości na przeskoku na 10 km/h, co co w przypadku mojego skrzydła odpowiada skróceniu taśmy „A” o 7 cm. Drugim stosowanym rozwiązaniem nadającym się zarówno do uprzęży z podnóżkami, jak i bez jest też podwójna belka, ale z pierwszym stopniem elastycznym. Po postawieniu skrzydła ustawia się on poziomo w kierunku lotu. Dzięki temu nie ma konieczności przywiązywania belki speeda do podnóżka za pomocą gumy. Jeśli posiadamy podnóżek, to przed każdym startem musimy sprawdzać, czy nie splątał się z przyspieszaczem.
3. Należy wiedzieć, kiedy użyć speeda. W tym celu należy przypomnieć sobie takie pojęcia jak krzywa biegunowa i maksymalna doskonałość. Jeżeli chcemy latać używając maksymalnej doskonałości, to powinniśmy pamiętać, że speed poprawia doskonałość dopiero w duszeniach poniżej 3 m/s lub przy wietrze czołowym gdy nasza prędkość względem ziemi spada poniżej połowy prędkości trymowej ( około 18 km/h ). W innych przypadkach doskonałość nam spadnie. Podane wartości są oczywiście przybliżone, ale za to łatwe do zapamiętania. Jeśli ktoś uważa, że powinien posługiwać się dokładnymi wyliczeniami, to musi je zrobić samodzielnie. W tym celu trzeba zmierzyć prędkość i opadanie w dwóch punktach biegunowej : przy prędkości trymowej, gdy sterówki mamy niezaciągnięte, oraz przy speedzie wyciśniętym do przeskoku ( pierwsza belka ). Otrzymane wartości przykładowo mogą wynosić dla prędkości trymowej 10 m/s ( 36 km/h ) opadanie 1 m/s i na speedzie 15 m/s ( 54 km/h ) opadanie 2,5 m/s. Na pierwszy rzut oka widać, że przyrost prędkości o 50% daje wzrost opadania o ponad 100%. W takim razie kiedy używać speeda? Łatwo to zobrazować za pomocą wykresu. Mamy na nim 1000 metrów wysokości i lecimy w duszeniu 4 m/s ( wskazanie wariometru -4 ). Jeżeli będziemy lecieć na prędkości trymowej, to opadanie z wysokości 1000 m w tempie 4 m/s potrwa 250 sekund. Przy prędkości postępowej 10 m/s da nam to przelot długości 2500 m. Jeśli będziemy używać speeda, to opadanie zwiększy się do 5,5 m/s. Zapewni to nam 182 sekundy w powietrzu, co przy 15 m/s daje nam zasięg 2730 m. Jak widać doskonałość poprawiła się w tym przypadku o 0,23 jednostki. A co będzie, jeżeli wario będzie wskazywało opadanie –3 m/s. Na trymowej przelecimy wtedy 3333 m, a na speedzie 3570 m. Czyli nadal mamy zysk. Przy wskazaniu wariometru –2m/s na trymowej przelecimy 5000 m, a z przyspieszaczem 4285m. Tutaj osiągnęliśmy granicę opłacalności. Podobnie jest przy wietrze czołowym. Jeśli zmniejsza on naszą prędkość względem ziemi o połowę ( o 5 m/s ), to z wysokości 1 km przelecimy na prędkości trymowej 5000 m. Na speedzie w tym samym czasie osiągniemy gorszy rezultat, bo 4000 m, ale ponieważ w praktyce lecimy w tym czasie w jakiś duszeniach, to przy takim wietrze opłaca się jednak cisnąć speeda. Widać to na kolejnym wykresie, dla którego przyjęliśmy jednocześnie wiatr czołowy o prędkości 5 m/s i opadanie 2 m/s ( lecimy w powietrzu opadającym z prędkością 1 m/s ). Lecąc na trymowej w takich warunkach przelatujemy 2500 m, a po użyciu speeda 2857 m. To co w czystej formie nie zmuszało nas do pośpiechu, po złożeniu skłania do użycia przyspieszacza. A jak to w życiu bywa, opadanie rzędu 1 m/s jest rzadkością i dlatego do wszelkich kalkulacji jakie robię w powietrzu przyjmuję doskonałość paralotni około 5.
Powyższe zasady używania przyspieszacza stosują się do pilotów chcących wykorzystywać maksymalną doskonałość paralotni. Niestety zdarzają się też ubolewania godne sytuacje gdy piloci przestają ładnie latać i zaczynają się ścigać. Jeżeli ktoś znajdzie się kiedyś w takiej sytuacji, to powinien pamiętać, że wciskanie speeda tylko wtedy ma sens, jeśli zyski są większe niż straty. Jedynym zyskiem w takiej sytuacji jest wcześniejsze dopadnięcie komina i wykręcenie się w nim przed konkurentami. Spójrzmy na wykres. Z 1500 m rusza dwóch pilotów. Jeden leci na speedzie, drugi bez. Następny komin jest 4 km dalej i daje wznoszenie 3 m/s. Prędkości opadania i postępowe tak jak poprzednio. Szybszy pilot dopada komin 133 sekundy wcześniej, ale 268 metrów poniżej miejsca do którego doleci pilot lecący z prędkością trymową. Lecz dzięki przewadze czasowej nasz ścigant nabiera 399 m wysokości ( noszenie 3 m/s ) Ciekawiej jest, gdy noszenia osłabną do 2 m/s. Wtedy zysk ściganta będzie ujemny i wyniesie –2m. W czasie wyścigu musimy cały czas tak kalkulować przeskoki, aby w następny komin wbić się w połowie jego wysokości. Jeżeli poprzez stosowanie speeda nastąpi znaczna utrata wysokości, to ponowne wykręcenie się pochłonie cały zysk wynikający z szybszego lotu. Podobnie z deptaniem przyspieszacza w turbulencjach. Straty związane z klapami i fronsztalami są większe niż zysk wynikający ze zwiększonej prędkości. Jeśli widzimy przed sobą komin wypełniony paralotniami, to obserwujemy najniżej krążące glajty i planujemy, czy uda się dopaść komina na ich wysokości. Jeśli z wyliczeń, lub obserwacji okazuje się, że jest to niemożliwe, to gwałtownie rośnie ryzyko niezabrania się w obserwowanym kominie. Należy wtedy zrezygnować z lotu na speedzie lub poszukać sobie komina w mniejsze odległości.