Nawet najprostszy sprzęt wymaga kontroli.
Przy okazji tworzenia Polskiego Stowarzyszenia Paralotniowego udało się na stronie PSP założyć rubrykę, w której piloci zgłaszają swoje wypadki. Określenie wypadki jest tu umowne, gdyż kryją się pod nim wszystkie zdarzenia, zarówno te zakończone urazami jak i te w których zagrożenie było jedynie potencjalne. Dokładniejsza klasyfikacja zdarzeń nastąpi w momencie opracowywania ich na koniec sezonu, ale już teraz każdy z zainteresowanych może przeczytać opis zdarzenia, zakwalifikować go według własnej wiedzy i doświadczenia, oraz wyciągnąć wnioski dla siebie.
Właśnie z tym ostatnim jest największy problem. Mam wrażenie, że niewielu pilotów po przeczytaniu doniesień o wypadkach spowodowanych problemami technicznymi sprzętu sprawdziła jak to wygląda w ich przypadku. Dlatego chciałbym tutaj przypomnieć o zagadnieniach poruszanych w zgłoszeniach:
Zasygnalizowano wadliwą zapinkę w kasku, która przy uderzeniu w ziemię pękła kalecząc pilota, oraz zasygnalizowano problem z kaskiem, który spada z głowy przy przewróceniu się pilota do tyłu. Przy okazji dowiedzieliśmy się o paskach mocujących kask do głowy , które mogą się urwać. Należy dokładnie obejrzeć te elementy, a jeśli nie mamy osłonki z materiału oddzielającej zapinkę od brody, to powinniśmy ją sobie doszyć.
Drugi sygnał dotyczy wadliwych wyczepów. Elementem który uległ awarii jest metalowe kółko zgrzewane, które pękło w miejscu zgrzewu. Miała wtedy miejsce też druga, niezgłoszona awaria wyczepu innego producenta. W tym wyczepie stalowa linka, która była mocowana w uchwycie za pomocą zakuwki została wyszarpnięta z zakuwki i z uchwytu nie rozpinając wyczepu. Dlatego powinniśmy sprawdzić te elementy jeśli mamy je na swoim wyposażeniu.
Kolejny sygnał dotyczy złego mocowania zapasu w uprzęży. Pilot zgłosił trudności z wyciągnięciem zapasu i próbował ten fakt interpretować zgodnie ze swoją wiedzą. Na ten sygnał zgłosił się sprzedawca uprzęży i prawidłowo zinterpretował trudności jakie miał pilot. Według tej interpretacji winna była zła koperta od zapasu, gdzie mocowanie rączki wyciągającej było centralnie, a nie z boku. Powodowało to, że paczka podczas wyciągania ulegała obrotowi i klinowaniu. Gdyby mocowanie było z boku koperty, to nie byłoby problemu z wyciągnięciem. Stąd też uwaga do wszystkich pilotów, aby nie ograniczali się jedynie do przekładania swoich zapasów przez fachowców, ale także nie montowali samodzielnie zapasu w uprzęży. Wadliwe mocowanie zapasu w uprzęży to najczęstszy powód problemów z użyciem zapasu.
I na koniec problem najbardziej złożony. Jest nim niezgłoszony wypadek, w którym skrzydło przeciągnęło się zaraz po starcie na holu. Nie jest znany w tej chwili stan techniczny skrzydła. Wiadomo jest jedynie, że dzień wcześniej to samo skrzydło też przeciągnęło się przy starcie. Specjalnie nie podaję w tym momencie jakie to skrzydło, gdyż chciałbym aby wszyscy użytkownicy takich skrzydeł, co do których są wątpliwości czy będą się bezpiecznie holowały zakupili holpatenty. Jest wiadomo, że wymagania atestów są takie, aby skrzydło nie wyprzedzało pilota w czasie startu. W efekcie powstają skrzydła, które nawet jeśli bardzo dobrze latają, to ciężko się stawiają i ta tendencja jest wzrostowa w miarę jak skrzydło ma być bezpieczniejsze. Dla firm które znają jedynie latanie alpejskie wyciągarka jest urządzeniem bardzo egzotycznym i nie bierze się pod uwagę jej wymagań podczas projektowania. Dlatego jedynym wyjściem jest przyspieszenie takich opornych skrzydeł i służy do tego holpatent. Problem jest nowy na naszym terenie, ponieważ najpopularniejsze krajowe skrzydła od wielu lat są projektowane z myślą o pilotach latających także na wyciągarkach. Modele sportowe pozostałych firm zagranicznych też nie mają tej wady, gdyż są projektowane z myślą o pilotach, którzy potrafią zahamować skrzydło podczas stawiania. Takie skrzydła trafiały do nas w największej ilości. Wraz ze wzrostem świadomości pilotów zaczęto kupować także skrzydła rekreacyjne i turystyczne z zagranicznych firm nie uwzględniając nieco innych założeń konstrukcyjnych. Niestety nadal wzorem dla większości pilotów są zawodnicy, a ci holpatentów nie używają i stąd trudno o szeroką akceptację tego urządzenia. Nawet jeśli piloci mają pewność, że ich skrzydło ma nienaganny stan techniczny, to w przypadku takich skrzydeł, które ciężej się dociągają nad głowę muszą wiedzieć, że może nastąpić niekorzystny zbieg okoliczności zakończony przeciągnięciem bez udziału pilota. Takie przeciągnięcie na małej wysokości najczęściej powoduje ciężkie obrażenia ze złamaniami kręgosłupa włącznie. Czynnikami doprowadzającymi do przeciągnięcia, oprócz niewłaściwego stanu technicznego skrzydła mogą być: gwałtowny podmuch, korygowanie kierunku lotu za pomocą sterówki a nie za pomocą balansu ciałem, pomięty materiał skrzydła po wyciągnięciu z wora, małe obciążenie powierzchni (lekki pilot ). Potrzebne byłoby tutaj dokładne wyjaśnienie przyczyn takich przeciągnięć, ponieważ dotychczasowe obiegowe określenie, że „pilot nie dociągnął skrzydła” przesuwa winę za wypadek w stronę pilota i według mnie nie rozwiązuje problemu. Przed zakupem holpatentu powinniśmy skontaktować się z przedstawicielem producenta lub producentem w celu dopasowania urządzenia do posiadanego modelu paralotni.
Dodatkowo powinno się wprowadzić na wyciągarkach typu malinka stosowanie wyczepów dających możliwość natychmiastowego odrzucenia holu przez wyciągarkowego. Odrzucenie holu w momencie przeciągnięcia glajta nie jest może najlepszym rozwiązaniem, ale wyciągarkowy powinien mieć możliwość wykonania komendy „tnij linę” potrzebną także w momencie przewrócenia się pilota w czasie startu, lub awarii wyczepu po stronie pilota. Mam nadzieję, że nastąpi rzetelne rozwiązanie problemu skrzydeł przeciągających się podczas startu.