W związku ze zbliżającymi się Mistrzostwami Polski PPO 2010 organizowanymi przez nasze Stowarzyszenie, poprosiliśmy czołowych polskich pilotów o przekazanie nam kilku informacji o swoich przygotowaniach do zawodów, planowaniu strategii lotu i działaniach po jego zakończeniu. Dzisiaj swoje przygotowania opisuje Paweł Kumorek z CrackAirs Team.
Sponsor: Poszukiwany
Należy się przygotować tak, jak przed każdym lotem, nie powinno się zdarzyć, że ktoś przyjedzie do Levico na swoje pierwsze latanie tej wiosny (jeśli jeszcze w tym roku nie latałeś to nadrób szybko zaległości!)
Przewinięcie zapasu, sprawdzenie uprzęży i belki speeda to oczywista sprawa dla każdego pilota. Sprawdzamy oczywiście elektronikę, upewniamy się, że będziemy mieli wszystkie ładowarki, baterie, kabelki itd.
STARTOWISKO:
Jest bardzo małe, wygodnie na 2-3 glajty.
Glajty sprawdzamy wcześniej (niestety na betonie). Startowisko będzie ogrodzone i żeby na nie wejść ustawiamy się w kolejce wpięci już w glajta z kaskami na głowach. Należy pamiętać, że w zawodach weźmie udział ok. 120 pilotów, dlatego tak ważne jest, żeby starty były poprawne (czytaj szybkie). Każdy zepsuty start wyrzuca cię z kolejki i oznacza wydłużenie czasu wszystkich startów. Średnio, do otwarcia startu samej konkurencji nie powinno być dłużej niż 60-80 minut (oczywiście leży to w kwestii organizatora).
W tym czasie, wszyscy powinni mieć szansę na wystartowanie i zbudowanie wysokości. Pod tym względem, bardzo dobrze zorganizowane były zeszłoroczne zawody Czech Open 09. Wtedy na każdego glajta przypadało ok. 3-4 osób z obsługi; wchodząc na start, jedynym zadaniem zawodnika było zejść niżej, naciągnąć linki i wystartować – a to da się zrobić w 15 sekund.
GÓRY:
Oboje Michał i Kasia pisali o trakach. Jeszcze niedawno było to jedno z moich ulubionych „zimowych zajęć” ale teraz bliżej mi do Kasi, nie bardzo znajduję na to czas. Ale na pewno warto się pobawić w analizę lotów – dużo wiedzy i nie trzeba się o nią prosić.
W dolinie „Levico”, południowe stoki przypominają te z Bassano (tyle, że w Levico jest mniej skał), natomiast północne robią duże większe wrażenie, są bardziej strome i skaliste – trasy w tamte okolice będą puszczane sporadycznie (albo wcale); na środku doliny jest mała górka (garb), wzdłuż którego z pewnością będziemy latać.
Jeśli opuścimy dolinę i trasa będzie biegła dalej w kierunku Feltre (na wschód) do doliny rzeki Pieve (dolinę tę znamy doskonale z poprzednich lat), gdzie organizowane były polskie zawody, to charakterystyka gór zmienia się całkowicie, im dalej na wschód tym więcej skał.
Góry pomiędzy dolinami mają różne ukształtowanie, wiele jest też małych dolinek, a tuż przed samą doliną Pieve będziemy musieli pokonać przełęcz za górą Aveną – brzmi trudno, ale na taki lot organizator wyśle nas wyłącznie wtedy, gdy będzie super pogoda, wysokie podstawy – a wtedy i tych dolinek i przełęczy możemy w ogóle nie zauważyć 😉 Wzdłuż całej trasy można bezpiecznie lądować.
TAKTYKA:
Bardzo prosta 🙂
- uważnie słuchać wszystkiego, co mówią podczas briefing-u,
- być na częstotliwości organizatora,
- wysikać się,
- poprawnie wystartować,
- zbudować maksymalną wysokość przed startem,
- być czujnym i skoncentrowanym na to, co się dzieje w powietrzu,
- dolecieć do mety!
Dobrze jest zanalizować trasę przed startem, umiejscowić kluczowe trudne punkty, dopasować taktykę do warunków – wiatru, słońca i czasu, w którym powinniśmy się w danym miejscu znaleźć (i to jest tak naprawdę nasz plan). Jak znamy rejon, to możemy sobie wizualizować, wyobrazić lot pod kątem miejsc, w które wklejamy oraz tych, w których znajdowaliśmy najmocniejsze kominy.
Jeśli spóźnię się ze startem lub np. szpetnie zepsuję start, to później muszę szybciej zbudować wysokość i o zrelaksowaniu się w powietrzu nie ma mowy. To duży błąd, który zawsze skutkuje na dalszy lot.
Dodatkowo jak wyrzucą cię na koniec kolejki to będziesz stał w niej 2-gi raz na słońcu i pocił się – a to może bardzo negatywnie wpłynąć na całe twoje nastawienie i późniejsze decyzje w locie.W samym kominie powinno się cały czas kontrolować i poprawiać krążenie tak, aby wykręcać się możliwie jak najszybciej. Może się zdarzyć, że trafisz w centrum komina 3m/s i to będzie naprawdę wszystko, a za drugim razem, gdy zadowolony z siebie będziesz krążył 3m/s, ktoś obok może robić 6m/s. Dlatego staram się nieustanie poprawiać krążenie – ale bywa różnie, czasami lepiej nic nie robić – chyba nie ma złotej reguły.
Kręcenie kominów to mój najsłabszy punkt, proszę więc brać poprawkę na moje poglądy na ten temat, bo mogą być mylne.
Podczas lotu musimy być także bardzo elastyczni i nie trzymać się kurczowo swojego planu, lecz cały czas analizować pogodę oraz to, co robią inni piloci, zastanowić się, czy stać nas na to samo i jeśli tak, a pomysł wydaje się być fajny, to zmienić swój plan.
Jeśli uda nam się dolecieć do mety to zaraz po lądowaniu usuwamy się na bok, żeby nie przeszkadzać innym lądującym. Dopiero wtedy możemy ze spokojem wyciągnąć z kokpitu browara – na mecie smakuje wybornie; później możemy to powtórzyć z następnym – smakuje lepiej niż pierwsze.
Zdaję sobie sprawę, że dla wielu moje rady będą się wydawać lakoniczne i banalne, ale czasami tak po prostu jest, że te błahe sprawy, proste decyzje skutkują tym, czy zrobimy trasę czy nie. Pamiętajmy również, że to wszystko jest zabawa i ma ona dać nam wiele frajdy. Dla mnie frajdą jest, że się rozwijam, że się uczę i że latam coraz szybciej,
dla kogoś innego będzie to wynik sportowy, a dla kogoś jeszcze wspólne latanie z kumplami.
Paweł Kumorek