Pierzyński Wojtek – historia Dynamita
Może najpierw wyjaśnię skąd wzięła się ksywka Dynamit. Działo się to zanim Wojtek zaczął latać. Ksywkę ta nadal mu dyrektor Aeroklubu Warszawskiego w czasach, kiedy w 1988 roku zaczął swoja przygodę ze spadochroniarstwem. Wojtek mieszkał niedaleko poligonu wojskowego, zbierał tam różne ciekawe rzeczy( petardy i inne materiały pirotechniczne) i w pewna sylwestrowa noc spędzaną w gronie skoczków spadochronowych w Aeroklubie Warszawskim dal popis swego dawnego hobby…reszty łatwo się domyśleć.
Jego przygoda z paralotniami zaczęła się w roku 1989. Wojtek Pierzyński miał wtedy 16 lat. Projektując paralotnię korzystał ze zdjęć pierwszych zagranicznych paralotni zamieszczanych w Skrzydlatej Polsce, a ogólne zasady konstrukcji znał ze spadochronów szybujących. Były to czasy powszechnego niedostatku i ortalion na to skrzydło konstruktor kupił w Domach Centrum za pieniądze zarobione w ciągu wakacji na budowie. Kupując 60 m materiału wywołał wzmożony popyt na ten towar. Natychmiast utworzyła się kolejka ludzi, którzy wykupili cala resztę. Ciekawe, co później z tym zrobili?
Pierwsza konstrukcja powstała w domowym warsztacie i została uszyta na starym przedwojennym „singerze”. Skrzydło miało wymiary 4×8 m, komory szerokie na 50 cm, wysokość wlotu powietrza -80 cm. Podwieszone co drugą komorę. Wyglądem przypominał spadochron typu „latające skrzydło”.
Latanie na tym glajcie odbywało się na uwięzi. Latała na nim i rodzina i cała klasa Wojtka na wagarach. Najciekawszą zabawą było ciąganie pilota po trawie za pomocą glajta lecącego na uwięzi równolegle do ziemi. Czasem na niewielkiej wysokości, czasem na większej. Prędkości dochodziły do 60 km/h, ale nie było to swobodne latanie. Po przeróbkach Wojtek przestał na nim latać, bo glajt stał się zbyt niebezpieczny.
Jeszcze dziś, gdy wspomina tamte czasy dziękuje opatrzności ze żyje…
Paralotnie uszyte w „ELICE” Wojtek zaprezentował na jesieni 90 roku w czasie pierwszego zlotu zorganizowanego przez Bogusława Pelczara (Pecia) na Połoninie Wetlinskiej w Bieszczadach. Przyjechało wówczas około 20 pilotów – prawie wszyscy latający wówczas w Polsce.
Potem powstało wiele eksperymentalnych konstrukcji o różnych nazwach i zastosowaniach. Jedna z pierwszych już prawie normalnych paralotni, na którym wykonał wiele lotów wspólnie z Piotrkiem Dudkiem i Jackiem Grochowskim w Zakopanem w lutym 1991 roku był Orion, skrzydło o eliptycznym obrysie. Wówczas istniał już Adler Piotrka Dudka. Parametry lotne były porównywalne. Ponieważ Wojtek korzystał wtedy z materiałów raczej przypadkowych, to musiał je impregnować, ale tylko górną powierzchnię, a jako impregnat stosował…rozcieńczony butapren.
Rok później nastały czasy dostępności tkanin w Łódzkich zakładach przemysłu jedwabniczego „PIERWSZA”. Tkaniny były całkiem niezłe jak na tamte czasy, produkowane na zagranicznych surowcach i w ciekawych kolorach. Z tej tkaniny powstał DEFENDER. Konstrukcja dość mocno zaawansowana jak na tamte czasy posiadała wąskie komory ( około 25 cm szerokości), co dawało liczbę prawie 50 komór, rozpiętość wynosiła ponad 11 metrów a powierzchnia około 30m2. Linki podwieszone do każdego żebra. Glajt latał nieźle, ale mimo zastosowania grubego 19 % profilu z francuskiego instytutu aerodynamiki PESCOR był dość wymagający. Wojtek wykonał na nim wiele lotów w różnych warunkach i różnych miejscach.
Wojtek wraz ze swoim kolega – jednym ze skoczków spadochronowych Pawłem Malinowskim postanowili założyć w 1993 roku firmę, która miała produkować sprzęt paralotniowy. I tak powstała Warszawska firma DFX, w której pracowali ponadto dwaj instruktorzy: Krzysztof Piszczalski i Krzysztof Kaczynski. Wnieśli oni swoim doświadczeniem nieoceniony wkład w rozwój polskiego paralotniarstwa w tamtych latach.
Wojtek wraz z Krzysztofem Kaczyńskim ( doświadczonym instruktorem spadochronowym) opracował wówczas RSH 36 i RSH 40bodaj pierwsze polskie Ratownicze Systemy Hamujące do paralotni. Taka dziwna nazwa została nadana spadochronom zapasowym, aby nie były traktowane jak spadochrony zapasowe, które wówczas podlegały przepisom wywodzącym się jeszcze chyba z czasów wojny.
Powstały następne konstrukcje: wyczynowy Vector z 14 % cienkim profilem i rekreacyjny Raven.
Po jakimś czasem Wojtek zdecydował się jednak opuścić DFX która rozpoczęła współpracę z Piotrkiem Dudkiem i w 1994 roku założył własną firmę TNT SPORT, po czym zdobył uprawnienia instruktora paralotniowego i rozszerzył działalność o Szkole Latania, przeniósł się do Kielc i zmienił tez nazwę na Dynamic Sport. Tam rozpoczął seryjna produkcje paralotni Raven.
W roku 1995 pojawiła się na rynku tkanina firmy Carrington Noware i powstał RAVEN PLUS oraz SENSOR. Także w tym roku Wojtek zaprojektował i uszył specjalnie dla mnie Ravena plus wzmocnionego do latania z napędem. Nauczyłem się na nim latać z napędem, czyli musiał być skrzydłem bezpiecznym. Wojtek także na tym skrzydle demonstrował użycie swych zapasów na ostatnich zawodach w Zakopanym, na tych samych gdzie Grochul chcąc ładnie zaprezentować lądowanie z negatywki doznał otwartego złamania łokcia. Skrzydełko służyło mi wiernie do czasu, gdy nie zostało przemielone w czasie lądowania przez śmigło napędu.
RAVEN PLUS jak na tamte czasy był jednym z najlepszych skrzydeł turystycznych na naszym rynku i wśród użytkowników zdobył dużą popularność jako paralotnia bardzo bezpieczna. Niektóre egzemplarze tego skrzydła latają po dziś dzień z napędami ale ludzie boją się przysyłać je na przeglądy, aby Wojtek ich nie zatrzymał. Oczywiście z sentymentu.
Równocześnie był produkowany w niewielkich ilościach wyczynowy SENSOR w rozmiarze 27, 30 oraz 36 m2.
W roku 1996 Wojtek wprowadza projektowanie za pomocą komputera i programów typu CAD i powstają kolejno RAVEN AX ( który z niewielkimi zmianami produkowany był przez wiele lat) oraz ENIGMA i jako eksperymentalna „żyletka”- QUASAR ( podobno tylko Wojtek potrafił na tym latać).
W tym roku także wprowadzony zostaje do produkcji nowy zapas o podwójnej czaszy i specjalnym systemie trójkątnych elementów profilujących obrzeże czaszy w celu przyspieszania procesu otwarcia. Do tej konstrukcji mam szczególny sentyment, bo uratowała mi życie.
Raven AX o którym mowa wcześniej jest już zupełnie nowa paralotnia o obrysie i zastosowanych rozwiązaniach technicznych które nie odbiegają od współczesnych konstrukcji. Skrzydło produkowane było, a właściwie nadal jest, w trzech rozmiarach 26, 28, 30 m2.
Dla pilotów potrafiących latać lepiej, oferowana była ENIGMA. Było to skrzydło w pełni odpowiadające swymi założeniami obecnie produkowanym dwójkom. Niestety wsiadali na nią piloci, którzy czasem przeceniali swoje umiejętności. Skrzydło było dość bezpieczne, ale wymagało bardzo aktywnego sterowania.
W tym samym roku Dynamic Sport rozpoczyna seryjna produkcje napędów paralotniowych na silnikach Solo 210.
Rok później, w 1997 Firma Wojtka całkowicie przechodzi na tkaniny Porher Marine. Zmuszają ją do tego klienci, którzy co prawda najpierw chcieli kupować dużo tańsze paralotnie z materiałów krajowych, ale potem narzekając na ich gorszą jakość psuli opinię wszystkim produktom, także wykonanym z dobrych materiałów. Powstają GRAVIS, RAVEN BI ( tandem) oraz wyczynowy VIPER z technologia V wsparć.
Konstruktor przeprowadza próby swoich skrzydeł we własnym zakresie korzystając z norm AFNOR.
Gravis jest skrzydłem szkolnym, które jest produkowane do dziś z niewielkimi zmianami. Wojtek używał tych paralotni w swojej szkole latania i ponad kilkuset pilotów zaczynało swa przygodę z paralotniarstwem właśnie od poczciwego GRAVISA.
Ciekawym rozwiązaniem było takie ukształtowanie brytow poszycia aby skrzydło przy przechodzeniu na mniejsze kąty natarcia samo się niejako „hamowało”.
Szkoda, że konstruktor dopiero teraz przyznał się do tego rozwiązania, bo chętnie bym mu się przyjrzał. Większość wyprodukowanych Gravisow Wojtek sprzedał do szkół latania we Francji.
W tym samym roku Wojtek podpisuje kontrakt z producentem silników lotniczych Goebler Hirthmotoren i w swoich napędach przechodzi z Solo na F36 ( 210 cm3) oraz F33 ( 312 cm3).
Ale powróćmy do skrzydeł. RAVEN BI w zasadzie z Ravenem wspólną ma jedynie nazwę. Ma 15 metrów rozpiętości i 42 m2 powierzchni w rozwinięciu. Jest niezawodny i jako Tandem do dziś nie ustępuje wiele najlepszym konstrukcjom na światowym rynku.
Viper został wypuszczony jako krótka seria skrzydeł i ze względu na małe zapotrzebowanie na glajty wyczynowe oraz łatwo dostępne zagraniczne tanie używane konstrukcje wyczynowe od dłuższego czasu nie jest produkowany.
W 1998 roku powstaje MAGNUM, specjalne skrzydło o obrysie w zasadzie prostokątnym z lekko tylko eliptycznie ukształtowaną krawędzią spływu. Skrzydło przeznaczone jest do latania z wózkiem dla jednego lub dwóch pilotów. Najwięcej tych skrzydeł zostało sprzedanych do USA, gdzie zresztą zrodziła się idea takich konstrukcji
Wojtek zdążył jeszcze wykorzystać jednego z pilotów DHV do wydania opinii na temat skrzydła RAVEN AX, która to ocena wypadła na 1-2, ale nie jest to oczywiście certyfikat DHV. Raven AX wraz z napędem plecakowym uzyskuje rejestracje i certyfikacje AERONEFS francuskiej federacji Kontroli Cywilnych Statków Powietrznych jako ultralight.
Amerykański odbiorca certyfikuje cały sprzęt u siebie.
Wojtek przez kilka lat po prostu produkuje sprzęt w międzyczasie opracowując serie latawców sterowanych do zabawy, kitesurfingu oraz spadochron celnościowy dla skoczków spadochronowych, na którym wykonał kilka skoków. Pracuje także na zlecenie Ośrodka Badawczo Rozwojowego nad spadochronami specjalnymi i towarowymi.
Po kilkuletnim zastoju w tworzeniu nowych konstrukcji latem 2005 roku przenosi cześć firmy do rodzinnego Sulejówka koło Warszawy, zostawiając w Kielcach część odpowiadającą za produkcje paralotni, uprzęży i akcesoriów jako odrębną firmę.
Konstruktor czeka z nowymi pomysłami na ujednolicenie się przepisów dotyczących certyfikacji, procesów produkcji itp., których zatwierdzenie powinno nadejść „lada dzień” z Brukseli skupiając się nad produkcja sprawdzonych modeli GRAVIS, RAVEN AX,RAVEN BI i MAGNUM,głównie na rynki zagraniczne oraz produkcja napędów plecakowych, wózków i szkolenia adeptów paralotniarstwa.
Opisany został stan do roku 2006. Mam nadzieję, że cdn.